środa, 8 lutego 2017

Opowiedz mi kawo cz.2

         Znacie to uczucie kiedy pijecie już trzecią kawę, papierów dookoła przybywa, a wy myślicie tylko o tej mięciutkiej poduszce na łóżku, która wręcz błaga byście jej użyli? Tak mniej więcej wygląda każdy mój dzień, nie żartuję. Zresztą ta sytuacja przestała być śmieszna już kilka dobrych miesięcy temu.
         Oczywiście, że każdy z nas ma ten "gorszy dzień", to przecież normalne. Dlaczego jednak użyłam tego zwrotu w cudzysłowie? Bo to nie jest jeden "gorszy dzień", to ten gorszy od innych, niemalże równie beznadziejnych. Jednak jest to taki dzień, w którym nie chce wam się nawet udawać, że coś was obchodzi. Czy ja mam dzisiaj taki dzień? Nie wiem, możliwe. Od godziny powinnam już powtarzać materiał na piątkowy sprawdzian jednak zamiast tego wolę denerwować się na wszystkich dookoła i marnować czas na... w sumie nie wiem co, bo przez godzinę nie zrobiłam kompletnie nic. W sumie zrobiłam sobie tylko kawę, ale to już coś.
        Powinnam już zasiąść do nauki, ale zamiast tego po raz 30 tego dnia otwieram Snapchat, żeby się przekonać, że dalej nikt do mnie nie napisał. Ludzie zawsze piszą w najmniej odpowiednich momentach. Kiedy masz ochotę porozmawiać, bo akurat uprawiasz prokrastynację, to właśnie w tym momencie wszyscy cię zignorują i nie odpiszą przez kolejne 2 godziny. Natomiast, jak już zabierzesz się do roboty, nagle wszystkim się przypomni, że mają do ciebie ważną sprawę. Ci sąsiedzi z góry też nie ułatwiają rozpoczęcia aktu nauki na sprawdzian oglądając tak głośno telewizję. No doprawdy, cały świat przeciwko mnie.
         Kiedy próbuję zacząć coś robić, ale jednak nie mam na to siły, bo właśnie mam TEN GORSZY DZIEŃ, próbuję się pocieszyć w myślach wymieniając wszystkie pożyteczne rzeczy jakie zrobiłam danego dnia. Dzisiaj właściwie nie ma ich zbyt wiele, ale zawsze coś się znajdzie. Dla przykładu: kupiłam dzisiaj plastry, co jest bardzo pożyteczną rzeczą, bo już chyba 3 raz w tym miesiącu coś sobie zrobiłam. Dodatkowo nie rozbiłam przy śniadaniu słoika, co miało miejsce w poniedziałkowy poranek, a to również jest bardzo pożyteczne - jeden słoik uratowany.
Update do ostatniego "Opowiedz mi kawo": Miałam zacząć ćwiczyć, dalej tego nie zrobiłam, nawet mnie to nie dziwi. Dieta? No w miarę, coś tam robię, jem te kiełki i inne takie. Czy schudłam? Zależy jak spojrzysz. Starałam się, to najważniejsze.
         Za dwa dni mam ferie, gdybym miała jeszcze trochę siły to skakałabym z radości, ale jestem trochę zmęczona, więc pozwólcie, że poleżę. Mój główny plan na pierwsze dni to zapomnieć, że szkoła istnieje. Wysilać za bardzo się nie muszę. Wypadałoby też poukładać kolejną stertę brudnych ciuchów z krzesła przy biurku, samo się nie zrobi. No chyba, że może mama byłaby na tyle dobra....
No i pięknie, już 19:10. Zapomniałam, że muszę zrobić sobie kolację. Od półtorej godziny miałam się uczyć, dalej nic. Wokół mnie sterta papierów, kawa dalej nie działa, a ludzie nie chcą do mnie pisać. Dzień jak zawsze, tylko może troszkę gorszy.

Do następnego kochani,
Kawoholiczka z zawodu

PS. Nie chce mi się szukać zdjęcia, ale macie fajną piosnkę: fajna piosnka
PS2. No dobra dam coś, bo to ładnie w linku potem wygląda 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz